Aktualności
Stanisław Soyka – głos łączący jazz i duszę. Oczarował podczas Memorial to Miles w 2009 roku
- Staszka poznałem około 30 lat temu, spotykałem go wtedy w domach „bohemach” moich przyjaciół - Włodka Kiniorskiego i Michała Zduniaka. Dzięki Michałowi, który grał w zespole Soyka Sextet (po roku 2000), mogłem być obecny na próbach w studiu w Wąchocku. Staszek wstawał o 13, jadąc tam po pracy obserwowałem ich do późnych godzin, zasłuchując się w dźwiękach. Absolutnie moja obecność nie rozpraszała, mogłem ich fotografować bez problemów. W bardzo ograniczonym świetle, przy kilku żarówkach, robiłem zdjęcia, które potem Staszek wybrał na płytę „Studio Wąchock”. Zawirowania związane z wytwórniami ostatecznie zdecydowały, że tych zdjęć nie można było wykorzystać. Ale zostały. Są fantastycznym wspomnieniem wyjątkowego czasu. Kiedy w 2009 roku odszedł Michał, jeden z koncertów Targi Kielce Jazz Festival Memorial to Miles, zorganizowaliśmy ku jego pamięci i twórczości. Staszek oczywiście wspaniale zagrał i zaśpiewał. Był gwiazdą - mówi Andrzej Mochoń. - Ten głos jest absolutnie niepowtarzalny, w pierwszych pięciu sekundach utworu już wiadomo, że to on. Własny sposób śpiewania zdarza się tylko największym. Miał to „coś”. Wielki artysta, a życiowo mądry, dobry, przyzwoity człowiek. Jego zdjęcie od 15 lat wisi na ścianie mojego biura w Targach Kielce.
W koncercie, który odbył się 25 września 2009 roku, Soyka wystąpił u boku takich artystów, jak Włodzimierz Kiniorski, Krzysia Górniak i kubański pianista Omar Sosa. Był to wieczór pełen energii, zadumy i artystycznych spotkań, które na zawsze zapisały się w pamięci uczestników. Głos Soyki, niosący jazzową wrażliwość splecioną z duchowością, wypełnił salę i nadał koncertowi wymiar wyjątkowego muzycznego misterium. Soyka udowadniał, że muzyka nie zna podziałów – potrafił sięgać do gospel, śpiewać Szekspira, a jednocześnie tworzyć własne kompozycje pełne emocji i szczerości.
/MŚ/