91482259131c565ca78.jpg
Roman Peczka, specjalizujący się w fotografowaniu samolotów w locie będzie gościem Targów Lotnictwa Lekkiego, Paragiełdy i Fun&Extreme w Targach Kielce

Oko w oko z samolotem - niezwykła wystawa fotograficzna podczas targów na Targach Lotnictwa Lekkiego

10 maja 2017
Rozmawiamy z Romanem Peczką, fotografem Przeglądu Lotniczego, specjalizującym się w ujęciach samolotów w powietrzu. Jego fotografie zwane air-to-air będzie można oglądać podczas wspólnego wydarzenia – Paragiełdy, TLL i Fun&Extreme 7-8 października w Targach Kielce

- Widok samolotu podczas lotu nieczęsto dany jest nawet pilotom. Pan ma to szczęście nie tylko je zobaczyć, ale i uchwycić w unikalnym kadrze…

- Chyba każdy słyszał powiedzenie, że najpiękniejsze są: kobieta w tańcu, koń w galopie i żaglowiec pod pełnymi żaglami. Ja dokładam do tego samolot w locie. Wróćmy na chwilę do żaglowca. Wielu z nas podczas wizyty w porcie go widziało. Ma on wtedy na pokładzie klar portowy i nie ujawnia całej swojej urody. Żagle stawiane są po wyjściu z portu, na pełnym morzu. Chcąc zobaczyć jego pełną krasę, musimy wybrać się razem z nim. Analogicznie jest z samolotami. Wyjątkowość tego rodzaju zdjęć polega przede wszystkim na ich niepowtarzalności. Nawet jeśli po raz kolejny fotografuję konkretny typ samolotu to z reguły w innej scenerii, porze dnia, dzięki czemu "mój model" mogę pokazać zupełnie inaczej niż poprzednio. Tego rodzaju fotografowanie pozwala pokazać statek powietrzny w żywiole, dla którego został stworzony. Większość pilotów nieczęsto ma okazję latania w szyku, zwyczajnie rzadko jest ku temu okazja. Szczęśliwy posiadacz samolotu na co dzień może go podziwiać od wewnątrz, a z zewnątrz tylko gdy stoi na płycie lotniska. Moje zdjęcia pozwalają na pokazanie tego samolotu w pełnej krasie.

Przygotowując w Przeglądzie Lotniczym artykuły staramy się dać naszym Czytelnikom coś zupełnie nowego, czego nie mieli dotąd okazji zobaczyć. Tym właśnie są zdjęcia wykonywane specjalnie na potrzeby konkretnej publikacji. Staramy się unikać korzystania ze zdjęć ogólnie dostępnych w serwisach producentów. Materiały takie z reguły były wielokrotnie publikowane, więc brak im już świeżości.

 

- Jak to się stało, że zainteresował się Pan lataniem?

    - Miłość do lotnictwa mam w genach, a to za sprawą mojego Taty, który dziś jest emerytowanym pilotem samolotów ponaddźwiękowych. Wychowałem się przy samolotach. Bardzo często po zakończonych zajęciach w przedszkolu byłem dostarczany mojemu Tacie do domku pilota, więc od najmłodszych lat miałem wyjątkową okazję obserwować lotnictwo "od kuchni". To siedzenie na tarasie domku pilota i obserwowanie startujących i lądujących Su-7 jest dla mnie wciąż żywe, jakby działo się przed chwilą. Być z Ojcem na lotach (wojskowych) w latach 70-tych było czymś wyjątkowym, danym naprawdę nielicznym. Zatem naturalną koleją rzeczy było rozpoczęcie nauki w bydgoskim Technikum Mechanicznym nr 1 w klasie o specjalności budowa i eksploatacja samolotów. Równolegle, gdy tylko skończyłem 16 lat, w Aeroklubie Bydgoskim rozpocząłem swoją przygodę z lataniem, szkoląc się na szybowcach. Potem były studia, oczywiście lotnicze, w Akademii Obrony Narodowej, na Wydziale Lotnictwa i Obrony Powietrznej - specjalność zarządzanie ruchem lotniczym oraz podyplomowo prawo lotnicze na Wydziale Prawa i Administracji na Uczelni Łazarskiego. Jestem też zadeklarowanym szybownikiem - ta forma aktywności lotniczej daje mi najwięcej radości.

- Jak wiele zdjęć Pana autorstwa ukazało się w Przeglądzie Lotniczym?

- Współpracuję z Przeglądem Lotniczym od 1997 r. Już dawno przestałem liczyć publikowane zdjęcia. Z pewnością będzie to liczba pięciocyfrowa. Moje pierwsze zdjęcie na jego łamach ukazało się w numerze 5/1997, jako ilustracja newsa. Następny numer i zrobiłem pierwsza moje zdjęcie okładkowe. Kolejny numer (lipiec 1997) ma zawierać relację z pokazów w Góraszce. Moim zadaniem jest zapewnienie materiału foto z tej imprezy. Przekonałem się wtedy co znaczy być we właściwym czasie i miejscu. Zrobiłem wtedy, nie żebym się przechwalał, najlepsze zdjęcia wypadku duńskiego śmigłowca Westland Lynx (załoga wyszła z niego o własnych siłach, a śmigłowiec podobno naprawiono i wrócił do służby). Było to wydarzenie weekendu. Sprzedałem te zdjęcia kilku gazetom codziennym na pierwsze strony ich poniedziałkowych wydań. Odkąd fotografuję dla Przeglądu wyeksploatowałem cztery aparaty.

 - Który lot i zdjęcia, najbardziej utkwiły Panu w pamięci?

         - Każda sesja jest pod jakimś względem wyjątkowa i niepowtarzalna. Wiele osób pyta o tę najlepszą. Odpowiadam, że ta wciąż przede mną. Jeśli mam wybrać jedną, to będzie ta najkrótsza, bo trwająca zaledwie dwie minuty, z września ub. roku.
Przy okazji kręcenia filmu "Dywizjon 303" do Polski na kilka dni przyleciał Hawker Hurricane, na którym latali piloci tej legendarnej jednostki. Zostałem poproszony o wykonanie zdjęć air-to-air tegoż Hurricane'a w towarzystwie TS-8 Bies, pierwszego całkowicie polskiego, powojennego samolotu. Nigdy wcześniej te dwa samoloty nie leciały razem w szyku i zapewne nieprędko taka okazja powtórzy się. Miałem okazję uwiecznić historyczną chwilę.

- Czy fotografowanie może być niebezpieczne?

- Ryzyko związane z lotem w szyku zawsze istnieje. Staramy się minimalizować je na briefingu przed startem - każda z osób biorących udział w sesji ma jasno zdefiniowaną rolę. Cały lot szczegółowo omawiamy. W powietrzu nie ma czasu na improwizację i szukanie się po niebie. To zbędna strata czasu i pieniędzy.

 - Czy to prawda, że kiedyś trzeba było mieć pozwolenie na fotografowanie air-to-air?

 - Tak, do 2001 roku. Wynikało to z ówcześnie obowiązującego prawa lotniczego. Ustawa Prawo Lotnicze z 1962 roku zakazywała wykonywania zdjęć z pokładu samolotu. Jeśli dobrze pamiętam, było to zagrożone karą do dwóch lat pozbawienie wolności. Posiadałem takowe zezwolenie. Wydawał je Sztab Generalny Wojska Polskiego. Wszystkie zdjęcia do przeznaczone do publikacji musiałem wcześniej dostarczać do Sztabu w celu ich zatwierdzenia. Były sprawdzane pod kątem tego, czy nie są widoczne na nich jakieś rzeczy objęte tajemnicą wojskową czy państwową.

 - O czym opowie Pan w Kielcach podczas Paragiełdy?

- Wiedząc, że mało osób ma okazję robić takie zdjęcia i może być to dla nich ciekawe, opowiem o "kuchni" robienia zdjęć w powietrzu. Chętnie odpowiem także na wszelkie pytania.

- Co zobaczymy na wystawie zdjęć Pana autorstwa?

- Najciekawsze, moim zdaniem, zdjęcia air-to-air zrobione dla Przeglądu Lotniczego.

- Dziękujemy za rozmowę. 

 

(KK)